Kiedy przemykałam przez supermarket zaatakował mnie znienacka zapach bananów. Nie żebym była wielką fanką i nawet nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam banana. I to chyba właśnie ten fakt przyczynił się do tego, że mój organizm gwałtownie zapragnął bananów. Przełknęłam dyskretnie ślinę zalewającą mi usta i zgarnęłam banany do koszyka.
Wcinając później plastelinowate pyszności stwierdziłam, że można zrobić z nich coś ciekawszego, a w sumie to ciasta też dawno nie piekłam. Na powierzchnię wypłynęła idea ciasta bananowego. Nigdy takiego nie robiłam, ale szybki research wykazał, że żadna to wielka filozofia. Inspirując się zasobami internetu zmontowałam własny przepis unikając niemile widzianych produktów. Tak właśnie powstało ono:
Wyszło takie jak lubię - nie suche, nie za słodkie i z chrupiącą skórką, a do tego przepis jest prosty - ciasto właściwie robi się samo i nie ma dużo zmywania. Udało mi się nawet nim zaszpanować na wyjazdowych występach.
Dorzucam przepis, bo podobno dobrym trzeba się dzielić:
Składniki:
- 1,5 szklanki mąki pełnoziarnistej
- 1/2 szklanki otrębów pszennych
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
- 1 łyżeczka gałki muszkatołowej (jeśli pałasz do niej wybitną niechęcią można dodać inną przyprawę korzenną – polecam zmielone goździki, niekoniecznie cynamon)
- pół szklanki miodu (ja lubię ciemny – gryczany, ale jasny miód nadaje się równie dobrze)
- 2-3 mocno dojrzałe banany
- 2 jajka
- 3 łyżki oleju
- 3-4 łyżki mleka
- czekolada albo orzechy
- brązowy cukier
Ciacho:
Zmieszać ze sobą wszystkie suche składniki. Mąkę należy przesiać przez sitko, reszcie takie traktowanie też nie zaszkodzi.
Banany rozgnieść widelcem na gładką papkę.
Zmieszać banany ze wszystkimi mokrymi składnikami.
Połączyć mokre i suche. Wymieszać mikserem, aż pojawią się bąbelki.
Można dodać do ciasta orzechy lub pokruszoną czekoladę.
Ciasto przelać do foremki wyłożonej papierem do pieczenia. Ta ilość ciasta najbardziej nadaje się do podłużnej foremki 30 x 10 centymetrów, ale sprawdza się także w niedużej tortownicy. Ciasto urośnie w czasie pieczenia, powinno więc sięgać około 1-1,5 centymetra poniżej brzegu foremki.
Wierzch posypać otrębami lub brązowym cukrem.
Ciasto wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około godzinę.
Ciężko ocenić stan upieczenia patyczkiem, ponieważ ciasto jest z gatunku tych wilgotnych. Ja piekę je na nosa i oko – musi ładnie pachnieć, a skórka musi być przypieczona. Otręby na wierzchu nie powinny być przypalone, a co najwyżej lekko zarumienione.
Można podawać dodatkowo polane czekoladą lub miodem albo posmarowane nutellą. Można też wcinać bez dodatków. Dobrze smakuje z mlekiem albo ciemnym piwem (także grzanym).
Enjoy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz